Jak płacimy za otwarty dostęp?

Co do zasady wiemy, że w życiu nie ma nic za darmo, i publikacje w otwartym dostępie (OA) nie są wyjątkiem. Wprawdzie jako czytelniczki i czytelnicy nie musimy płacić za naukowe treści publikowane w tej formie, ale wiemy przecież, że ktoś musiał sfinansować napisanie, zredagowanie i umieszczenie tekstu na platformie online. Jak więc właściwie wygląda finansowanie publikacji w nauce i jakie miejsce w tej strukturze zajmuje otwarty dostęp?

W toku postępującego umiędzynarodowienia komunikacji naukowej, w tradycyjnym systemie wydawniczym na czoło wysunęły się duże prywatne wydawnictwa, które ostatecznie zmonopolizowały rynek nie tylko jako wydawcy, ale także jako dostarczyciele danych o cytowalności i wpływie wyników badań naukowych. Wśród tych wydawnictw są tacy giganci jak: Elsevier, Sage, ale także Springer Nature, Taylor&Francis oraz Wiley. Są to duże spółki, które działają dla zysku, a ich przychody opierają się na subskrypcjach opłacanych przez biblioteki lub inne instytucje, będące częścią systemu szkolnictwa wyższego. 

Każdego roku instytucje publiczne w skali globalnej wydają miliardy euro na subskrypcje treści wydawanych przez prywatne przedsiębiorstwa (posłuchaj, co mówi o tym Elena Giglia z Uniwersytetu w Turynie w podcaście OpenAIRE). Chcąc dać swoim pracownikom i naukowcom dostęp do najwyżej punktowanych czasopism i wydawnictw, instytucje, takie jak biblioteki, zasilają konta tych przedsiębiorstw publicznymi pieniędzmi. Przeważnie subskrypcje są wykupowane przez grupy instytucji w ramach tzw. licencji konsorcyjnych, rzadszym modelem są licencje krajowe, z których korzystają np. polskie instytucje. Wirtualna Biblioteka Nauki – centralna baza dostępu do części publikacji zagranicznych wydawnictw, czasopism, a także baz metadanych, takich jak Scopus czy Web of Science – jest opłacana przez ministerstwo właściwe ds. nauki. Jej utrzymaniem i rozwojem zajmuje się zespół Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego na Uniwersytecie Warszawskim, który nie tylko udostępnia samą technologię użytkownikom i instytucjom, ale także negocjuje stawki. W 2020 r. na dostęp do tych wydawnictw Polska wydała 256 mln zł, w 2022 – ponad 236 mln zł (czytaj więcej: https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-7-8-2021/ile-placimy-za-dostep/; https://wbn.icm.edu.pl/komunikaty/#komunikat19012023).

Oparty na subskrypcjach system komunikacji naukowej wzbudza kontrowersje dlatego, że ogranicza dostęp do wyników badań naukowych, które są przecież finansowane z publicznych pieniędzy. Środowisko naukowe wytwarza wiedzę, do której dostęp czytelnicy spoza instytucji akademickich mają jedynie za pośrednictwem bibliotek lub po zapłaceniu kwoty rzędu kilkudziesięciu dolarów za tymczasowy dostęp do jednego artykułu. Otwarty dostęp wbija się klinem w ten model, nie jest jednak wcale jednoznacznym rozwiązaniem. 

Zjawisko double-dippingu

Od początku funkcjonowania OA funkcjonowały równolegle dwie drogi: złota (eng. gold)  i zielona (green). Zielona polega na archiwizacji preprintów lub gotowych tekstów po okresie embargo w instytucjonalnym repozytorium (lub za pośrednictwem komercyjnych platform, takich jak Academia.edu). Złota natomiast oznacza opublikowanie tekstu w czasopiśmie od razu w otwartym dostępie (zakłada także, że czasopismo będzie w całości otwarte, a przeciwnym wypadku nazywane jest ono hybrydowym). Za taką formę przeważnie trzeba zapłacić redakcji lub wydawnictwu tzw. APC – author’s processing charges. Szczęśliwie opłata ta jest uiszczana raz i na zawsze, a nie tak jak subskrypcje odnawiana corocznie. Jak obliczył zespół Leigh-Ann Butler z Uniwersytetu w Ottawie, w latach 2015-2018 na konta pięciu największych wydawnictw (Elsevier, Sage, Springer Nature, Taylor&Francis i Wiley) wpłynął 1,06 miliarda dolarów, z czego 612,6 mln. dolarów stanowiły APCs w czasopismach otwartodostępowych, a pozostała kwota – w hybrydowych (czyli takich, które dopuszczają obie formy publikacji – otwarte i zamknięte, i pobierają pieniądze za subskrypcje). (zob. Butler, L.-A., Matthias, L., Simard, M.-A., Mongeon, P., & Haustein, S. (2022). The Oligopoly’s Shift to Open Access. How For-Profit Publishers Benefit from Article Processing Charges. Zenodo. https://doi.org/10.5281/zenodo.7158818). 

APCs (a także odpowiadające im w świecie wydawnictw książkowych BPCs – book processing charges), choć przeważnie są pokrywane z indywidualnych grantów instytucji czy badaczy, powoli zaczynają być przedmiotem osobnych umów, w ramach których instytucje opłacają z góry opcję publikowania w otwartym dostępie przez swoich autorów. Polska również powoli rozwija ten model, korzystając z dotychczas wypracowanej praktyki licencji krajowych. Od 2010 r. funkcjonuje umowa z wydawnictwem Springer. Poniżej przykładowy wpis na Twitterze, w którym Spinger Nature zaprasza do publikowania w OA, skierowany do badaczy afiliowanych w czeskich instytucjach:

Twitter.com, @SpringerNature, 13.04.2023

Wiele wydawnictw komercyjnych wydaje czasopisma hybrydowe, które co do zasady są zamknięte, ale pod warunkiem uiszczenia APC publikują również teksty w OA. W sytuacji, w której takie hybrydowe czasopismo jest udostępniane poprzez system subskrypcji, publiczne pieniądze są wydawane na publikację dwukrotnie (czy raczej „topione” dwukrotnie). Co ciekawe, w tym modelu APCs są średnio droższe niż w czasopismach w całości w otwartym dostępie. 

Zjawisko to nosi nazwę double dippingu i jest w ostatnich latach przedmiotem coraz poważniejszych dyskusji środowisk naukowych. Mimo kontrowersji system jednak ma się świetnie, ponieważ wśród hybrydowych czasopism są te najbardziej uznane i o najwyższych wskaźnikach wpływu, co dla wielu badaczy jest nadal najbardziej pożądaną miarą mierzenia ich dorobku naukowego. 

Diamentowy otwarty dostęp

Choć opłaty typu APC są powszechne i praktykowane nie tylko przez czasopisma hybrydowe, ale także te wydawane w całości w otwartym dostępie, to istnieją też inne modele finansowania. Tym najbardziej rozpowszechnionym jest finansowanie instytucjonalne, którego efektem jest tzw. diamentowa droga, czyli taka, w której ani autor nie musi płacić APC, ani czytelnik za dostęp do artykułu. Diamentowa droga jest również finansowana ze środków publicznych lub przychodów własnych danej instytucji. W ostatnim czasie stała się tematem dyskusji, a także przedmiotem studiów jako jeden z najbardziej opłacalnych i etycznych modeli dla rozwoju otwartego dostępu w nauce. Niedawno Koalicja dla Planu S ogłosiła ofertę na projekty, które zbadają znaczenie tego modelu w różnych dyscyplinach naukowych. Na podstawie jednego z nich powstał raport „OA Diamond Journals Study”, który można pobrać z Zenodo: https://zenodo.org/record/4558704. Jego pokłosiem jest europejski projekt DIAMAS, którego celem jest rozpoznanie dobrych praktyk i rozwój tego modelu (więcej o diamentowej drodze i celach DIAMASa pisała Marta Błaszczyńska na naszym blogu Otwarta Humanistyka).

Diamentowa droga, choć wydaje się najbardziej etyczna i zgodna z założeniami otwartej nauki, boryka się z wieloma problemami, które dotyczą m.in. ewaluacji i prestiżu. Najlepsi autorzy „odpływają” często do tych czasopism, które cieszą się największymi wskaźnikami cytowalności. Wskaźniki te są natomiast tworzone i stosowane przez komercyjne wydawnictwa, takie jak Elsevier czy Clarivate. Niektóre diamentowe czasopisma, dzięki temu, że funkcjonują na rynku od wielu lat, wypadają dobrze w rankingach na podstawie tych wskaźników wpływu, dla innych jednak jest to próg nie do pokonania – dotyczy to zwłaszcza tych wydawanych w językach ojczystych i tych bardzo specjalistycznych. 

Magdalena Wnuk

Money icons created by cah nggunung – Flaticon